Jak widzicie zmieniłam nazwę bloga. To niestety oznacza, że jeśli chcecie śledzić moje poczynania musicie zmienić w liście czytelniczej zapisany adres :( Nie wiem jak to uczynić inaczej, niestety.
Na dniach pojawi się również strona facebookowa dedykowana lalkom i biżutkom.
Strasznie mi głupio, że tak rzadko tu jestem i czuję wewnętrzną potrzebę aby się Wam wytłumaczyć. Niestety - praca. A jak już mam wolne to projektuję, szyję, uczę się szeroko pojętej historii Słowian - wierzeń, obyczajów i oczywiście "mody"! :) Wszystko po to by w pełni przygotować się do projektu lalkowo-szyciowego, którego premiera odbędzie się w marcu, wraz z topieniem Marzanny (wiecie, że kocham topić lalki :D). Poprzeczkę postawiłam sobie wysoko, mam nadzieję, że podołam... Trzymajcie za mnie kciuki - błagam!!!
Jednak, to, że mam w przygotowaniu "Wielki Projekt" nie oznacza, że będę się ograniczała tylko do niego. Niedługo pokażę Wam pannę w turkusach nawiązującą do starożytnej Grecji. Postacie z tego większego projektu będą się pojawiały raz w miesiącu :)
Wracając do nazwy. Jak już kilka razy pisałam zawsze mam wielki problem z wymyśleniem tej odpowiedniej, a zależało mi na tym by w jednym, góra dwóch słowach zawrzeć całą charakterystykę mojej "działalności". Przez parę dobrych miesięcy kołatało mi się w głowie kilka słów, miesiąc temu dołączyła do nich Mora, inna nazwa Marzanny - słowiańskiej bogini Życia i Śmierci (w wielkim skrócie). Potem dołączyło do niej jeszcze słówko "art", którego pochodzenia tłumaczyć nie muszę :D Jednak Moraart brzmiało według mnie za bardzo pretensjonalnie :D Dlatego trochę pogięłam te słowa i wyszło Moriarte, to jednak za bardzo kojarzyło się z książkową postacią stworzoną przez Pana Doyle'a :D Zatem stanęło na Mueriarte. Muer (śmierć ale jednocześnie początek, słowiaństwo ale nie do końca), arte (sztuka). Tak ja to widzę i tak mi z tą nazwą lepiej :D
Żeby ten post nie zawierał tylko słów pokażę Wam co nie tak dawno zrobiłam - jest to łepetyna okolona koralikami i sutaszem. Twór ten wyjątkowo mi się podoba, bo jak już wiecie uwielbiam czerń a już w ogóle ubóstwiam czerń przełamaną kolorem. Tutaj postawiłam na złoto i kaboszony z czerwonego Jaspisu Królewskiego :) Mama poprosiła mnie bym zrobiła prezent ważnej jej osobie, pewnej eleganckiej pani :) Mam nadzieję, że wywoła uśmiech na jej twarzy :)
Wielka tajemnica sutaszowa - jego tył! :D |
Materiały :
- niezwykle twarzowy kaboszonek od Joli,
- sutasz czarny - pega acetat (jeśli chcecie sutaszować polecam z całego serca!!!)
- sutasz złoty z juesej,
- jaspisy królewskie czerwone,
- czarne toho 15/0 i 8/0,
- matowe, złote NihBeads,
- czarne oponki fasetowane.
Jak Wam się podoba mordulinka i nowa nazwa?
Ja uciekam, zobaczę co mnie ominęło w lalkowym świecie :)
mordulina przewspaniała -
OdpowiedzUsuńkojarzy mi się z Księżycem -
tzw. Sierpem w pełni :)))
i ja kocham czarne bijou!
Skojarzenie z księżycem nader odpowiednie :) U mnie wszystko się z nim wiąże :D
UsuńMam w planach stworzenie dla samej siebie kolii z księżycowymi twarzami (czarne lub szare ze srebrną przecierką) ale to jeszcze :D Na razie mam pełne ręce roboty :P
kiedyś namiętnie nosiłam księżyce w uszach -
Usuńcudnie połyskiwały w gamach szarozielonej
macicy perłowej, ujarzmione srebrem :)))
chyba znowu wyruszę na połowy srebrnych sierpów ♥
Mordulinka bardzo fajna i na pewno się spodoba:)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za wielki projekt i ślę uściski:))
Dziękuję i również ściskam!!! :)))
UsuńTrzymam kciuki za Wielki Projekt !!!
OdpowiedzUsuńBardzo jestem ciekawa Twoich słowiańskich studiów , mnie też ta dziedzina interesuje .
Mordulinka klimatyczna , z pewnością się spodoba :) .
Dziękuję! :) <3
UsuńPozdrawiam ciepło. Życzę cierpliwości i natchnienia...
OdpowiedzUsuńDziękuję i również pozdrawiam :)
Usuń